czwartek, 2 października 2014

Postanowiłam być szczęśliwa, od tego jestem piękniejsza!

Blogowanie, to nie jest taka prosta sprawa. Minuty spędzone na wymyśleniu tematu do nowego wpisu w ciągu dzisiejszego dnia - kilkanaście- a to proszę mi wierzyć, zdecydowanie wyczyn, biorąc pod uwagę stosunek ilości wypowiedzianego - proszę ściągnąć buty wchodząc na salę- oraz - zapraszam na swoją godzinkę. 
Z racji wykonywanego zawodu , mogłabym po przynudzać o kaloriach, ilościach posiłków, czy też odpowiednich strefach treningowych - chociaż nie, o strefach kiedyś napiszę- wydaje mi się jednak , że na "rynku" blogerskim jest dość SZpecjalistów znających się na każdej dziedzinie,  w tym na Fitnessie, więc co ja się tam będę wychylać. Posłucham póki co i popatrzę. 
Nie mniej jednak fakt jest taki, że kobiety są głodne, a co się z tym wiąże cholernie nieszczęśliwe. Najgorsze jest jednak to , że nie chcą się do tego przyznać. Nie chodzi mi tu o sferę gastronomiczną, nieszczęście dotyka całego pierwiastka kobiecego. Od jej psyche po jej fizis. Wstać z łóżka się nie chce, jeść nie można no bo przecież jest się ... (tu zazwyczaj pojawia się epitet garmażeryjny),  jest mega osłabiona, więc przynajmniej twarzo - książkę poczyta , a na FB akcje - TRZY MIESIĄCE DO SYLWESTRA! PODEJMIJ WYZWANIE!- no to przecież jak ja nie podejmę, to kto podejmie??
Przegląda zdjęcia motywujące, anorektycznych panienek, lub lasek naszpikowanych anabolikami. - Tak ! moje miłe Panie, te dziewczynki mają po 16-18 lat, i używają jak cukierków środków odwadniających!
Niezadowolenia i pretensji do świata punkt kulminacyjny pojawia się po półtora tygodnia do miesiąca czasu, kiedy zaczyna czuć ciało przy każdym ruchu. Poznaje takie zwroty jak - silna wola, samo zaparcie, systematyczność, zniechęcenie i marazm. Mówili , że będzie miło, że kilogramy spadną?! i co?  W lustrze pojawia się nadal ten sam garmażeryjny obiekt- dramat- a przecież nie powinien, bo od miesiąca niczym królicze dziecię, pożera tylko sałaty liści kilka. Frustracja, głód, ból, brak motywacji wspomaga nic innego jak ogólnie pojmowane nieszczęście, na płaszczyźnie od prywatnej do zawodowej.
Uprzykrzając życie sobie i innym postawa ekstrawertyka idzie w całkowite zapomnienie.
Naturalnie można by było tego uniknąć. Wystarczyło by codziennie, przed rozpoczęciem diety zacząć- to całkowicie indywidualne jak- celebrować własne ciało, akceptować je. Polubić siebie jako człowieka bo to jest najważniejsze. Dzięki temu utrata kilogramów będzie jedynie miłym dodatkiem do cudownego życia.
Przypomina mi się scena z Bridget Jones :

Pytanie: 
Czy lubisz siebie jako człowieka?
Dlaczego?

3 komentarze:

  1. Twój post mega poprawił mi humor. Ciężko czasem powstrzymać się od garmażeryjnych skojarzeń widząc wszędzie dookoła zdjęcia chudzinek i efekty Photoshopa. Dla mnie najlepszą receptą by siebie lubić jest hobby, pasja. Dzięki niej czuję sens życia i nie skupiam się tak mocno na fizycznej powłoce, która z biegiem lat przechodzi rożne przemiany :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Marto, cieszę się niezmiernie ze poprawiłam Ci humor.
    Hobby, to coś co pozwala oderwać się od rzeczywistości. Coś, co ładuje nasze baterie.
    Pozdrawiam Cie ciepło i zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. 41 yr old Programmer Analyst I Margit Nevin, hailing from Schomberg enjoys watching movies like Bright Leaves and Juggling. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Pathfinder. sprawdz

    OdpowiedzUsuń